Imperatyw pamięci

Na spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP w Zielonej Górze 26 marca 2025 r. przeczytałyśmy dwie książki: „Fałszerzy pieprzu” Moniki Sznajderman i „Zaginionego Van Gogha” Jonathana Santlofera. Powieść amerykańskiego pisarza i malarza nie wzbudziła powszechnego entuzjazmu, choć fabuła wydaje się dobrym samograjem. Oto pojawiły się pogłoski o istnieniu ostatniego, zaginionego autoportretu samego Vincenta Van Gogha, tropy wiodą do czasów II wojny światowej (tu bardzo dobra reminiscencja o próbach ratowania dzieł sztuki przed zakusami nazistów przez członków ruchu oporu), a potem akcja przyśpiesza – współczesność to rywalizacja między nieuczciwymi handlarzami, czytaj kulturalnymi złodziejami, potomkami dawnych hitlerowców, a agentami Interpolu, czy córką złodzieja. Jest tu sporo informacji o życiu Van Gogha, o sytuacji tzw. sztuki zdegenerowanej, czy wynaturzonej w Niemczech hitlerowskich czy też o jej słynnej wystawie w 1937 roku. Powieść ma niewątpliwie pewien walor poznawczy, może skłonić do zainteresowania się malarstwem Van Gogha, dzięki nowym technologiom dostępnym teraz każdemu właścicielowi komputera czy smartfonu. Nas zainspirowała też do dyskusji o dziełach sztuki przywłaszczonych, wywiezionych, skradzionych z byłych krajów kolonialnych i podbitych w różnych wojnach. W czyich muzeach powinny być teraz eksponowane? Pytanie pozostaje otwarte. W niektórych opiniach o powieści pojawiły się określenia o bondowskim wręcz, szpiegowsko-sensacyjnym stylu, według nas raczej na wyrost. Nie jest to rzecz jakaś bardzo kiepska, może zręczny scenarzysta zrobiłby z tego materiał na niezły film i w nim ta historia na pewno lepiej by wybrzmiała. Literacko nie jest to żaden majstersztyk, a tylko poprawna praca rzemieślnicza.

Monika Sznajderman to polska antropolożka kultury, wydawczyni (razem z mężem Andrzejem Stasiukiem prowadzi Wydawnictwo Czarne) i pisarka. Dwukrotna finalistka Nagrody Literackiej Nike: w 2017 za książkę „Fałszerze pieprzu” oraz w 2020 za „Pusty las”. „Fałszerze pieprzu” to powieść, jak zauważyła jedna z klubowiczek, bardzo osobista. Napisana w formie listu do ojca, kardiologa Marka Sznajdermana, jest też dedykowana dzieciom i wnukom pisarki, a pytania i refleksje, które pojawiają się w tekście kierowane są także do wszystkich czytelników tej trudnej i bolesnej książki. Autorka odkrywa świat dawno zaginiony, świat swojej żydowskiej części rodziny, o której przez wiele lat nie wiedziała prawie nic, bo ojciec, jedyny ocalały nigdy nie rozmawiał na temat wojny i bliskich, którzy wszyscy (oprócz garstki, która wyemigrowała jeszcze przed wojną) zginęli. To milczenie było dla niego jakimś sposobem na oswojenie traumy straszliwych doświadczeń. Córka po latach na łamach „Fałszerzy pieprzu” zaczęła przywracać z niebytu zapomnienia tych wszystkich członków rodziny, o których mogła zdobyć choćby strzępki informacji. Bardzo przydatne okazały się fotografie, które miała ta część rodziny, która szczęśliwie wyemigrowała wiele lat przed wojną. Zdjęcia, całkiem dobrze opisane, ukazywały ten świat sprzed wojny, spokojny i radosny. Autorka pieczołowicie odtwarza każdą najmniejszą informację, każde imię, pokrewieństwo, zawód. Jedzie do Radomia, skąd też pochodziła rodzina jej ojca. Tu już bardzo trudno przywrócić nazwiska, miejsca z archiwów miejskich, ale dociera do tych informacji o przodkach raczej ubogich, skromnych krawców, subiektów, z czasem przedsiębiorców. To bardzo szczegółowe wyciąganie każdego imienia, nazwiska, zawodu, informacji, może w pewnym momencie nawet nieco znużyć czytelnika, ale w tekście, będącym hołdem tym wszystkim, którzy rozsypali się dosłownie w proch, jest to niezbędne. Przywołani z niebytu odzyskali symbolicznie swoje miejsce w rodzinnej świadomości. To jest imperatyw dla ich potomków, niesłychanie ważny, tak naprawdę ważny dla wszystkich. Oprócz tego cierpliwego wyciągania z mroków niepamięci żydowskich członków rodziny, pisarka opisuję też jej polską część. Bardzo ciekawie wypada tu uświadomienie złożoności polskich tożsamości i wartości. Jak doszło do tego, że Polacy i Żydzi żyli ze sobą 800 lat, ale się tak do końca nie zżyli, bo było to życie równoległe? Czy obojętność może zabić? Jak to się stało, że w rodzinie pisarki „Myśmy (polska część) uratowali się wszyscy, oni wszyscy zginęli”. Dlaczego Żydzi ginęli w Polsce już po zakończeniu wojny? Czasami autorka idzie ze swoimi sugestiami za daleko, opisuje np. pamiętniki intelektualistów polskich z czasów II wojny, w których w ogóle nie pojawia się problem żydowski. Stawia to ich w złym świetle, ale bywa też krzywdzące. W 2023 roku nakład książki został wycofany w związku z ugodą zawartą między Wydawnictwem Czarnym i autorką, a Janem Jakubem Tatarkiewiczem, wnukiem Władysława Tatarkiewicza, a z kolejnych nakładów miały zostać usunięte niezgodne z prawdą sugestie autorki. „Fałszerze pieprzu” to piękna, mocno osobista kronika rodzinna, rzecz bardzo potrzebna, wywołująca żywą dyskusję, refleksje, z którymi możemy polemizować - krytyczne, niestereotypowe myślenie zawsze jest w cenie.

Maria Macała

Drukuj