Czarownicy żyć nie dopuścisz.
Po bardzo dobrze przyjętej przez czytelników, uhonorowanej podwójnym Lubuskim Wawrzynem Literackim trylogii „Wendyjska winnica” Zofia Mąkosa obdarza nas dylogią „Makowa spódnica" złożoną z tomów: „Kamień w wodę” i „Siostry”.
Tym razem autorka sytuuje akcję w drugiej połowie XVII w. wokół autentycznych wydarzeń rozgrywających na pograniczu Rzeczypospolitej, Brandenburgii i Śląska.
W pierwszym tomie uwaga czytelnika skupia się na losach dwojga sierot: Jakuba uratowanego od śmierci na brandenburskim trakcie przez dworzan polskiej królowej oraz Rozalki, która w drugim roku życia traci matkę. Ten wątek będzie też kontynuowany w drugim tomie i mocno spleciony z losami matki Rozali -Doroty i babki dziewczynki – Wigi.
Wszystkie trzy kobiety prezentują się jako nieprzeciętne jednostki, opisane terminem jednej z czytelniczek jako „nie żadne”. Wyrastają ponad oczekiwania społeczności, w której przyszło im żyć.
Wiga, mimo kalectwa zawinionego prawdopodobnie przez brutalnego ojca, zdobywa w lokalnej społeczności posłuch i szacunek (podszyty co prawda strachem) dzięki wiedzy zielarskiej umiejętnie, czasem ostrożnie stosowanej. Dorota – radosna, ufna nie pozwala się upchnąć w schemat cichej, zapracowanej chłopki, drażni „wyzywającym” strojem i zachowaniem. Zapłaci za to najwyższą cenę. Rozala – dziedzicząca po babce wiedzę i umiejętności, po matce – upór, ambicje i śmiałość marzeń rzuca wyzwanie konwenansom. Po latach nauki i starań osiąga zamierzony cel, zostaje oficjalnie uznana cyruliczką. Niejako mimochodem zyskuje też miłość i szczęście rodzinne.
Osobiste historie każdej z nich toczą się w scenerii bynajmniej nie sielskiej. W tle mamy upadek gospodarczy regionu po wojnie trzydziestoletniej, powtarzające się klęski głodu, pomoru, nawodnienia, pożary. Udręczeni nimi ludzie poszukują wokół siebie winnych owych rzeczywistych bądź wydumanych nieszczęść, a ówcześni demagodzy i nawiedzeni (wędrowny kaznodzieja Rotpilz, Antonius Radziszewski) chętnie ich, a raczej je wskażą.
Staną się nimi kobiety podejrzane o czarodziejskie moce (czytaj: czarownice), które po wymuszonym torturami przyznaniu się do „winy” należy skazać na śmierć.
Właśnie udokumentowany fakt spalenia między 1664 a 1670 rokiem 39 mieszkanek Kolnitz( obecnie Kolsko) oskarżonych przez Johanna Christopha von Kittlitz o konszachty z diabłem i sprowadzanie nieszczęść na społeczność posłużyło Zofii Mąkosie za kanwę powieści.
Wybranie konwencji powieści historycznej nie pozbawiło autorki możliwości wskazania problemów ponadczasowych, nieukojonych do dziś. Choć stosy nie płoną, wciąż krążące w przestrzeni publicznej oszczercze oskarżenia, hejt, doprowadzają poddanych im ludzi do chorób psychicznych i samobójstw. Za indywidualizm, niezależność, odwagę bronienia prawdy płaci się wysoką cenę w każdej epoce, szczególnie gdy ma się w sobie „gen czarownicy”.
Pozostając w zachwycie nad literackimi dokonaniami Zofii Mąkosy, życzymy pisarce ciekawych inspiracji przemienionych w literaturę wysokich lotów, wartą tłumaczeń choćby na j. niemiecki, tak jak polszczyźnie została przyswojona tetralogia Kristiny Sabaliauskaite „Silva rerum”.
Polecamy - Bogumiła Wiśniewska DKK Gubin