"Złodzieje Bzu" Huberta Klimuszki-Dobrzanieckiego / 11.10.2021

Tematem spotkania, które odbyło się 11 października, były wspomnienia, historia regionalna.

Omawiałyśmy książkę Huberta Klimuszki-Dobrzanieckiego pt. "Złodzieje bzu".

Fabuła powieści rozpoczyna się na Ukrainie tuż przed wybuchem wojny. Kończy kilkadziesiąt lat później na ziemiach odzyskanych. Bohater powieści Antoni Barycki, syn podlwowskiego polskiego chłopa- katolika, przeprowadza czytelnika przez swoje dzieciństwo, napiętnowane uprzedzeniem do sąsiadów - Ukraińców, którzy „też byli katolicy, ale w swoim obrządku siedzący…Zdaje się, że zachłanność w nich była, aby mieć więcej niż my…” Potem nadchodzi czas okrucieństwa, „rozrachunków” sąsiedzkich. Mały Antek ze swoim ojcem przekraczają Bug i trafiają na ziemie odzyskane. Chłopak dojrzewa, kształci się. Jego matematyczne zdolności przyczyniają się do szybkiego awansu, a losy splatają się z powojenną historią Polski. A co z ludźmi? W jakie sąsiedzkie tarapaty wplącze się Antoni?  
Powieść o sile przyzwyczajeń, mentalności, uprzedzeń i przesądów. Tytuł nawiązuje do dzikiego bzu, któremu przypisywano rolę strażnika sadu. Od jego wielkości zależał także urodzaj owocowych drzewek. Toteż podlewano go obficie pomyjami, aby rósł gospodarzom na uciechę, a sąsiadom na złość.:) Książka napisana jest prostym językiem stylizowanym na ludową gawędę. Pełna humoru, czasami gorzkiego. Nie brak też pikantnych szczegółów z intymnego życia bohatera.  
Relacje sąsiedzkie zarówno na przedwojennej Ukrainie, jak i w powojennej Polsce właściwie się nie zmieniają. Na szczęście dramatyzm i okrucieństwo zostały zażegnane, ale ścieranie się i rywalizacja trwają nadal. I to nie tylko na kartach powieści, mam wrażenie. Dlaczego tak się dzieje? Wnikliwy czytelnik znajdzie tu odpowiedź.
/Małgorzata Chimko/

 


Drukuj