31 stycznia 2024 r. odbyło się pierwsze w Nowym Roku spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej Biblioteki Norwida. Tradycyjnie spotkałyśmy się w zacnym gronie ponad 10 osób. Na ten wieczór przeczytałyśmy dwie książki: reportaż Ilony Wiśniewskiej pt. „Migot. Z końca Grenlandii” i powieść Moniki Olejnik pt. „Wybór Charlotty”.
Monika Olejnik to autorka ponad 30 powieści obyczajowych, nauczycielka języka polskiego i angielskiego, podróżniczka, miłośniczka Tatr i zwierząt, zwłaszcza psów. W przypadku jej powieści, wybranej na naszą lekturę mamy uczucia z gatunku tak zwanych „mieszanych”. To się czyta w miarę bez bólu, aczkolwiek przypomina to ciut rozbudowany harlequin. Romans historyczny? Historii tu tyle, co kot napłakał, aczkolwiek postać głównej bohaterki jest jakoś luźno wzorowana na prawdziwej , żyjącej osobie. Porównanie do Jane Austin też jest mocno naciągane, ale czego nie napisze się na okładce. Można pokusić się jednak o stwierdzenie, że „Wybór Charlotty” to taka trochę guilty pleasure, wstydliwa przyjemność, czysta rozrywka. W końcu, czy zawsze musi nam towarzyszyć poczucie, że to, co czytamy lub oglądamy, musi nas wzbogacać, doedukowywać oraz angażować intelektualnie? „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień.”
Dla przeciwwagi reportaż Ilony Wiśniewskiej pt. „Migot. Z końca Grenlandii” mocno wszystkich poruszył. Autorka, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, jest reporterką specjalizującą się w tematyce skandynawskiej. W swoich książkach opisuje życie w Norwegii, Spitsbergenie i Grenlandii. Znakomicie fotografuje. Laureatka licznych nagród, w tym w 2023 nagrody Grand Press w kategorii „Książka Reporterska Roku” za „Migot. Z końca Grenlandii”. Reporterka opisała w niej życie Inuitów, grupy etnicznej żyjącej na północy Grenlandii. Zrobiła to z wielką czułością i respektem wobec tej społeczności. Mieszkała z tymi ludźmi parę miesięcy, zdobyła ich zaufanie i przyjaźń. Przedstawiła życie na dalekiej Północy bardzo rzetelnie, rozbijając przy tym wiele stereotypów, zazwyczaj bardzo krzywdzących. Tak , Inuici zabijają foki, ale nie wiąże się to z okrucieństwem, jest to dla nich jedyne źrodło świeżego mięsa na wiele miesięcy, kiedy są odcięci od dostaw żywności. Tak, ich osady stopniowo wyludniają się, fatalna polityka kulturowo-etniczna sprawiła, że wielu z nich jest bardzo rozchwianych tożsamościowo. Niestety, jest wiele samobójstw wśród ludzi młodych. Skrajnie trudny klimat sprawia, że warunki życia też są spartańskie, tu nie można chorować, bo lekarze i ratownicy nie przybędą na zawołanie. Racjonowana jest woda, więc nie ma mowy o codziennych kąpielach, przejmujące zimno i długo panujące ciemności dopełniają obrazu całości. Po lekturze tego reportażu łatwiej nam docenić miejsce, w którym sami żyjemy. Nasz świat nie jest taki zły. Ich jest po prostu zupełnie inny, ale warto na niego spojrzeć oczami tak genialnej reporterki.
Maria Macała