MAREK HŁASKO

26 września 2024 r. odbyło się pierwsze, powakacyjne spotkanie naszego DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP w Zielonej Górze. Tym razem chciałyśmy przypomnieć sobie, przybliżyć postać zapomnianego już trochę Marka Hłaski.

Minęło 90 lat od jego przedwczesnej śmierci i 2024 został, uchwałą Sejmu RP, ogłoszony Rokiem Marka Hłaski. W uzasadnieniu czytamy :”Marek Hłasko był pisarzem, który potrafił nasycić banalne motywy i tematy zaczerpnięte z potocznego życia głęboką treścią egzystencjalną, dzięki czemu jego twórczość ma wymowę uniwersalną. Swą bezkompromisową postawą, także wobec komunistycznej rzeczywistości, przyciągał do siebie pokolenia w różnych zakątkach świata. Jego książki były tłumaczone na niemal  wszystkie języki europejskie oraz na japoński, koreański i hebrajski.”

Na spotkaniu miałyśmy okazję zapoznać się z biografią pisarza, głównie na podstawie książki Radosława Młynarczyka pt. „Hłasko : proletariacki książę” (polecamy) i przyjrzałyśmy się opowiadaniom, które po latach zachowały świeżość, są ponadczasowe i aktualne. Wystarczy wspomnieć tu, że słynna „Pętla” ,genialnie zresztą zekranizowana jeszcze za życia Hłaski, współcześnie jest polecana przez terapeutów pracujących z osobami uzależnionymi jako doskonałe studium przypadku alkoholizmu. Nadal wzrusza choćby „Pierwszy krok w chmurach” , który ładnie wybrzmiał na naszym spotkaniu po prostu głośno przeczytany. Chyba za rzadko to robimy, teksty czytane na głos często zyskują nową jakość albo ją po prostu podkreślają.

We współczesnej „nadprodukcji” literatury pięknej, czasami trudno czytelnikom dokonać właściwego wyboru. Słychać narzekania, że jest mnóstwo książek, a trudno o rzeczy naprawdę ciekawe i dobre literacko. Może warto sięgać po twórczość sprzed lat, przypomnieć ją sobie albo poznać.

Pochylmy się więc nad postacią Marka Hłaski, niegdyś kultowo modny, dziś zapomniany, zasługuję na czytelniczy renesans.

Maria Macała

 

1729104906563

PRZYWRACANIE PAMIĘCI

5 czerwca 2024 r. odbyło się kolejne spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP w Zielonej Górze. Tym razem chciałyśmy podyskutować na temat dwóch książek: „Madmuazelki” Grażyny Plebanek i „Chłopek” Joanny Kuciel-Frydryszak.

Grażyna Plebanek, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, to pisarka, dziennikarka, felietonistka, od 2016 roku pisze dla „Polityki” felietony w duecie z Sylwią Chutnik, od 2005 mieszka w Brukseli. Po 8 latach od jej ostatniej powieści czytelnicy mają teraz okazję zapoznać się z jej najnowszą książką pt. „Madmuazelka”. Nie jest to chyba jednak powrót całkowicie udany. Historia dwóch rodzin, których losy się przeplatają i łączą, jest dosyć ciekawa, interesujący jest też wątek kryminalny, świetnie przedstawione są realia doby PRL-u. Mocno podkreślony jest motyw przemocy w rodzinie, alkoholizmu i zmowy milczenia wokół tych problemów. Niestety, zdaniem większości, publicystyczne wręcz „wstawki”o sytuacji politycznej, społecznej w Europie, kryzysie imigranckim, terroryzmie wklejone do całości narracji jakoś zgrzytają. Widać tu felietonistyczny styl Plebanek, który w powieści może po prostu drażnić.

Joanna Kuciel-Frydryszak to polska dziennikarka i pisarka, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autorka znakomitych biografii: „Słonimski. Heretyk na ambonie”, „Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczównie”, reportażu historycznego pt. „Służące do wszystkiego” i w końcu rewelacyjnych „Chłopek”. „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” wydana w 2023 roku odbiła się w Polsce szerokim echem i zdobyła wiele nagród literackich. Książka to opowieść o ciężkim losie naszych babek, czy prababek przedstawionych bardzo rzetelnie i obiektywnie w oparciu o wspomnienia, dzienniki, relacje, opracowania. To rzecz o naszych przodkach, bo przecież większość z nas ma chłopskie korzenie i nadszedł najwyższy czas, aby to wszystkim uświadomić i oddać głos wiejskim kobietom. Pisarka w kilkunastu rozdziałach poświęconych poszczególnym aspektom życia na wsi, przedstawiła codzienny znój tych cichych bohaterek. Tak, bohaterek, bo one z zaciśniętymi zębami pracowały bardzo ciężko, aby zapewnić byt rodzinie, same pozbawione wykształcenia, zdolne były do największych poświęceń, aby zapewnić to potomstwu. W chłopskich rodzinach nie było czasu na ciepłe wychowanie, przytulanie, dzieci musiały obyć się bez tego. Brakowało chleba, odzieży, butów, dzieci nie uczyły się w powszechnych przecież szkołach z powodu permanentnej biedy. Wszechmocny patriarchat też nie ułatwiał kobietom życia. Naszą dyskusję jedna z koleżanek zaczęła zdaniem, że lektura tej książki to horror, a ja od siebie i innych dodam, że ból. Warsztatowo „Chłopki” są bardzo dobrze napisane, ale ciężar gatunkowy niosą ogromny. Przywołują też wspomnienia rodzinne o babciach, prababciach zachowane w pamięci, ale też trochę skryte, nie do końca właściwie zrozumiane. Wielką zaletą tej książki jest fakt, że przywraca ową pamięć o naszych przodkach, zachęca do dyskusji w rodzinach, do wypytywania starszych osób o przeszłość, która wraz z ich odejściem też może zniknąć bezpowrotnie. Nie zapominajmy, że nasze życie toczy się niejako w trzech wymiarach, w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, a ta pierwsza jest jego podstawą.

Maria Macała

 

1718260854542

Emocjonalna równowaga

13 marca 2024 r. odbyło się kolejne spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP w Zielonej Górze. Tym razem przeczytałyśmy dwie powieści, napisane przez kobiety o kobietach. Piszę o tym nie bez kozery, bo pierwsza z autorek, Marie Benedict (prawdziwe nazwisko Heather Benedict Terrell, prawniczka, która porzuciła dla pisania swój pierwszy zawód) specjalizuje się w powieściach biograficznych o niezwykłych kobietach, żyjących w różnych epokach. My przeczytałyśmy jej debiutancką „Panią Einstein”. Rzecz jest o Milevie Marić, pierwszej żonie Alberta Einsteina i ich historii rodzinnej. Mileva, młoda, zdolna, studiująca „męski” kierunek – fizykę, miała to szczęście czy nieszczęście spotkać na swojej drodze przyszłego geniusza. Trochę banalnie, zakochała się, przynajmniej na początku z wzajemnością, ale happy endu nie było. Nie wiadomo, czy wszystkie wydarzenia opisane w książce rzeczywiście miały miejsce, ale taka jest specyfika powieści biograficznej – białe plamy wypełnia fantazja twórcy. Jedno jest pewne, z kart biografii wyłania się brzydka twarz przyszłego noblisty i to jest raczej rzecz prawdziwa. Z rzutkiej, inteligentnej kobiety Einstein zrobił kurę domowa i służącą. Mało tego, przedziwny był jego stosunek do swojego pierwszego dziecka (może dlatego, że jeszcze nieślubnego) – nigdy go nawet nie zobaczył. Był niedojrzały, nieodpowiedzialny, niewierny i okrutny. Dziś powstały nawet teorie, że ten chłód i brak uczuć mógł sugerować, że Einstein był w spektrum autyzmu. Tak czy inaczej, jak podsumowała dosadnie na łamach portalu Lubimy czytać jedna z czytelniczek: „Kolejny autorytet runął, a z Einsteina był kawał ch…”. Chyba wszystkie miałyśmy odczucie jakiegoś bólu, który towarzyszył czytaniu tej biografii. Kolejne, niewykorzystane szanse inteligentnej kobiety i zmarnowane życie – przytłaczający smutek.

Natomiast druga powieść, autorstwa Ann Patchett „Tom Lake” niesie zupełnie inne przesłanie. To pełna ciepła obyczajówka, ale wcale nie taka banalna. Główna postać, matka trzech córek wraca wspomnieniami do czasów młodości, kiedy miała szansę na realną karierę aktorską i związek z przyszłym zdobywcą Oscara. Nic z tego nie wyszło, ale strata nie zawsze oznacza dramatyczne powikłania, osobiste szczęście da się zbudować na bazie własnych niepowodzeń. W USA powieść przeczytała jako audiobook wybitna aktorka Meryl Streep, bo historia po prostu ją zachwyciła. Nam też się spodobała, była kojąca i ciepła. Coś dla przeciwwagi dla smutku, płynącego z powieści „Pani Einstein”. Poczułyśmy taką czytelniczo-emocjonalną równowagę.

Maria Macała

dkk-przy-wypozyczalni-13_03_2024

NIEODŻAŁOWNY PAWEŁ HUELLE

24 kwietnia 2024 r. odbyło się kolejne spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej w Zielonej Górze. Na to popołudnie przeczytałyśmy „Kobietę z Isla Negra” Marii Fasce i opowiadania Pawła Huelle pt. „Talita”.

    Powieść o chilijskim poecie , laureacie Nagrody Nobla, Pablo Nerudzie i jednym z jego związków miłosnych, niestety, rozczarowała chyba większość klubowiczek. Niewiele można było się dowiedzieć o samym Nerudzie, tekst jest pod tym względem dość lakoniczny. Wyłania się jednak z niego obraz wielkiego poety, ale mężczyzny okrutnego, który swoje liczne kobiety traktował bardzo paskudnie. Odnosi się wrażenie, że potencjał historii nie został należycie wykorzystany i powieść pozostawia uczucie niedosytu.

   Ten swoisty brak czytelniczej satysfakcji wynagrodziła z nawiązką lektura zbioru opowiadań Pawła Huelle pt. „Talita”. Huelle to laureat wielu nagród, nie tylko literackich, miłośnik małych form, wielbiciel warsztatu Jarosława Iwaszkiewicza, Antoniego Czechowa czy Iwana Bunina. Jego nowele są pisane przepiękną polszczyzną, język jest bogaty, plastyczny, bardziej klasyczny niż współczesny. Nawet osoby, które deklarują wręcz niechęć do czytania opowiadań, były zachwycone. Akcja większości utworów dzieję się w przeszłości, ale poruszane są w nich tak uniwersalne tematy, że ta dawność to tylko swoisty sztafaż. Tematyka opowiadań bardzo różnorodna, aczkolwiek topograficznie osadzona w Gdańsku i okolicach, naznaczona jest elementem jakiejś mistyczności, wręcz magią, mocno jednak zanurzoną w rzeczywistości. Nie tylko tytułowa „Talita”, ale i wszystkie pozostałe nowele ze zbioru są tak gęste od znaczeń, że można je czytać wielokrotnie i zawsze odnaleźć coś nowego.

  Paweł Huelle, twórca tak perfekcyjnej prozy, nie żyje. Zmarł boleśnie przedwcześnie w 2023 roku w wieku 66 lat, ale geniusz pisarza   „Non omnis moriar”

Maria Macała

1714034801264

CZASAMI GUILTY PLEASURE?

31 stycznia 2024 r. odbyło się pierwsze w Nowym Roku spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej Biblioteki Norwida. Tradycyjnie spotkałyśmy się w zacnym gronie ponad 10 osób. Na ten wieczór przeczytałyśmy dwie książki: reportaż Ilony Wiśniewskiej pt. „Migot. Z końca Grenlandii” i powieść Moniki Olejnik pt. „Wybór Charlotty”.

Monika Olejnik to autorka ponad 30 powieści obyczajowych, nauczycielka języka polskiego i angielskiego, podróżniczka, miłośniczka Tatr i zwierząt, zwłaszcza psów. W przypadku jej powieści, wybranej na naszą lekturę mamy uczucia z gatunku tak zwanych „mieszanych”. To się czyta w miarę bez bólu, aczkolwiek przypomina to ciut rozbudowany harlequin. Romans historyczny? Historii tu tyle, co kot napłakał, aczkolwiek postać głównej bohaterki jest jakoś luźno wzorowana na prawdziwej , żyjącej osobie. Porównanie do Jane Austin też jest mocno naciągane, ale czego nie napisze się na okładce. Można pokusić się jednak o stwierdzenie, że „Wybór Charlotty” to taka trochę  guilty pleasure, wstydliwa przyjemność, czysta rozrywka. W końcu, czy zawsze musi nam towarzyszyć poczucie, że to, co czytamy lub oglądamy, musi nas wzbogacać, doedukowywać oraz angażować intelektualnie? „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień.”

Dla przeciwwagi reportaż Ilony Wiśniewskiej pt. „Migot. Z końca Grenlandii” mocno wszystkich poruszył. Autorka, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, jest reporterką specjalizującą się w tematyce skandynawskiej. W swoich książkach opisuje życie w Norwegii, Spitsbergenie i Grenlandii. Znakomicie fotografuje. Laureatka licznych nagród, w tym w 2023 nagrody Grand Press w kategorii „Książka Reporterska Roku” za „Migot. Z końca Grenlandii”. Reporterka opisała w niej życie Inuitów, grupy etnicznej żyjącej na północy Grenlandii. Zrobiła to z wielką czułością i respektem wobec tej społeczności. Mieszkała z tymi ludźmi parę miesięcy, zdobyła ich zaufanie i przyjaźń. Przedstawiła życie  na dalekiej Północy bardzo rzetelnie, rozbijając przy tym wiele stereotypów, zazwyczaj bardzo krzywdzących. Tak , Inuici zabijają foki, ale nie wiąże się to z okrucieństwem, jest to dla nich jedyne źrodło świeżego mięsa na wiele miesięcy, kiedy są odcięci od dostaw żywności. Tak, ich osady stopniowo wyludniają się, fatalna polityka kulturowo-etniczna sprawiła, że wielu z nich jest bardzo rozchwianych tożsamościowo. Niestety, jest wiele samobójstw wśród ludzi młodych. Skrajnie trudny klimat sprawia, że warunki życia też są spartańskie, tu nie można chorować, bo lekarze i ratownicy nie przybędą na zawołanie. Racjonowana jest woda, więc nie ma mowy o codziennych kąpielach, przejmujące zimno i długo panujące ciemności dopełniają obrazu całości. Po lekturze tego reportażu łatwiej nam docenić miejsce, w którym sami żyjemy. Nasz świat nie jest taki zły. Ich jest po prostu zupełnie inny, ale warto na niego spojrzeć oczami tak genialnej reporterki.

Maria Macała

 

dkk_wypozyczalnia_glowna_wimbp